11 kwietnia 2013 w klubie "Puzzle" na wrocławskim rynku odbyło się widowisko pt. "Katarzyna Sobieszek + After Party" - wybrałam się więc z grupą znajomych. Można było posłuchać artystów z Wrocławia – Bartosza Zalewskiego, Krystiana Korzeniowskiego, Mariusza Piechowskiego oraz pięciu uczestników otwartego mikrofonu - czyli ochotników, występujących w tym miejscu pierwszy raz, a także gości z krainy nie tylko winem, ale i kabaretem płynącej - czyli z Zielonej Góry - Katarzynę Sobieszek (znaną z kabaretu "Made in China") i Wojciecha Leśniowskiego (improwizatora). Refleksje? Cóż, być może zaraz stanę się najbardziej znienawidzoną postacią przez środowisko stand-upowe... Oczywiście, wiem, czego należy się spodziewać idąc na takie widowisko! Tu cenzura nie obowiązuje. Zawieszone zostają zasady normatywistyki językowej. Nie przebiera się w słowach, ilości kur...tyzan, jak podejrzewam, nie powstydziłby się żaden dom publiczny.
Tematyka też jest różnorodna. Lecz należy pamiętać, że - po pierwsze - nie wszystko bawi, po drugie - granic dobrego smaku w treści nie powinno się przekraczać - nieważne, kto i gdzie dzierży mikrofon. Humor... był co najmniej dyskusyjny - mam wrażenie, że im więcej procentów zostało zamienionych na promile tym żywiej publiczność reagowała. Teksty w dużej części było monotematycznie. Osobiście nie lubię wulgarności. Ja wiem, że pikantne kawały mogą być bardzo zabawne - ale trzeba mieć wyczucie - natomiast jeżeli ktoś opisuje tryskające na różne strony płyny fizjologiczne itd. - jest to po prostu obrzydliwe. Następna rzecz - silenie się na bycie kontrowersyjnym niestety, nie wychodzi najszczęśliwiej - to jest nudne a nie zabawne. I chociaż bardziej drażniła mnie treść niż forma mam uwagi do języka. Wiem, że dzieci w tym miejscu nie było i taka uroda tego gatunku, że słownictwo nie musi być piękne. Wcale nie chodzi mi o to, że padały przekleństwa - odpowiednio użyte mogą nadawać takim wypowiedziom wzmocnienia. Ale takiego efektu nie dawały - często sprawiały wrażenie zastępstwa przecinków. Nie było to dobre, bo robi się to wszystko zbyt monotonne. "Znaj granicę mocium panie!".
Jeśli chodzi o pozytywy - myślę wszyscy występujący są obdarzeni talentem aktorskim. Niektórzy trochę się zacinali co prawda, bywało wspomaganie się kartkami, co może powodować przewracanie się w grobie u ojców retoryki, jednak ogólnie pod względem technicznym było w miarę w porządku - artyści mówili śmiało, bez problemu nawiązywali kontakt z publicznością, tekst wygłaszany na luzie. Ktoś zdradził także, że umie pisać wiersze. Szkoda tylko, że treść i wyrażenia były beznadziejne. Oczywiście, oprócz przewagi dowcipów, które mnie nie bawiły bywały pewne moim zdaniem dobre wypowiedzi chyba u każdego z mówiących.
Najbardziej utkwił mi w pamięci komentarz Katarzyny Sobieszek dotyczący instrukcji wydawanych mężczyznom - stwierdziła, że trzeba im wszystko jasno objaśniać - czego dowodzi obecność komentatora przy transmisjach meczów. Z kolei Tomasz Przybylski (open mic) sięgnął po ciekawą tematykę - kabaret "Hrabi" swego czasu opowiadał o kulturze picia. Tomasz za to poszedł dalej - i mówił o kultach picia. W ogóle jedynie on i Mariusz Piechowski zaprezentowali skecze, które mnie nie irytowały ani treścią fani formą - a przecież Mariusz nie unikał tematów trudnych, czarnego humoru i pewnych dwuznaczności. Wniosek? Są warunki aktorskie ekipy ale to jeszcze nie wszystko. Szanownych Stand-Uperów uprzejmie proszę o niestrzelanie we mnie!
Ligia