Działo się! Trzeci dzień PAKI dostarczył sporej dawki humoru. A to za sprawą drugiej części konkursu głównego oraz koncertu improwizacji!
Zaczęło się od dokończenia konkursu głownego. Tym razem na scenie wystąpili kolejno: Marcin Zbigniew Wojciech, Grupa Paszkot, Wojciech Fiedorczuk i Kabaret A Jak!
Zarówno Wojciech Fiedorczuk (na zdjęciu po lewej) jak i Marcin Zbigniew Wojciech (na zdjęciu po prawej) to stand-uperzy, którzy w pojedynkę próbowali zdobyć serca jury i krakowskiej publiczności. Ciężko jednoznacznie wskazać zwycięzcę tego pojedynku, gdyż panowie zaprezentowali całkowicie odmienny styl.
Natomiast grupa Paszkot zabrała widzów w zupełnie inny świat humoru. W przeciwieństwie do prostych i bezpośrednich żartów, widzowie zostali uraczeni wokalno-muzycznym występem, pełnym głębszych żartów i trudnych tematów, jak choćby macierzyństwo, konsumpcjonizm czy nacjonalizm. Był to absolutnie nieszablonowy występ, który zapadnie widzom w pamięć.
Ale publiczność pokochała tego dnia kogoś zupełnie innego. Tym kimś był kabaret "A jak!". Ta w pełni żeńska formacja zagrała jako ostatnia i... pozamiatała. Tak jak dzień wcześniej zwycięzcą w głosowaniu publiczności został David Mbeda Ndege, tak dziś to miano przypadło czterem młodym kobietom, które w niezwykle uroczy sposób zaprezentowały się krakowskiej publiczności. Ich występ, pełen zabawnych aluzji w tematach damsko-męskich, trafił w gusta widowni. Nam utkwiło w pamięci jedno zdanie, wypowiedziane w skeczu o małych piersiach kobiet. Cytujemy: "Nie ma małych piersi. Są za duże ręce.".
Dzień zakończył "Czeski film czyli koncert improwizacji". Gospodarzami improwizacji była krakowska grupa AdHoc. Gościnnie na scenie zaprezentowali się także: Michał Wójcik (AMM), Mikołaj Cieślak (KMN), Karol Kopiec i Szymon Majewski. I w zasadzie cieżko opisać to, co działo się na scenie. Po pierwsze dlatego, że wszystko było improwizowane i w dużej mierze bazowało na tym, co podrzuciła publiczność. A po drugie dlatego, że na scenie działy się rzeczy nie do opisania.
Mikołaj Cieślak w jednej chwili wcielił się w drwala, śpiewającego w musicalowym stylu o wycince drzew, by po chwili zagrać początkującego hydraulika, któremu przed momentem wybuchło szambo.
Michał Wójcik zaczął od pokazywania. Musiał, pokazując, podpowiedzieć swojej koleżance z pracy dlaczego ta się spóźniła. Brzmi banalnie? Tylko w teorii. Michał musiał pokazać, że dziewczynę porwali cyganie i zamknęli ją w lodówce, następnie ta, uciekając, złamała obcas o prześcieradło i spotkała prezydenta Andrzeja Dudę przebranego za Świętego Mikołaja.
Znakomicie w improwizacji odnalazł się także Szymon Majewski! Na zdjęciu poniżej prowadzi wykład opisujący naukę śpiewania dżdżownic kalifornijskich. Doskonale poradził sobie także w dokańczaniu zdań, ale te nie nadają się do publikacji ;)