Już trzeci rok z rzędu w Warszawie odbywał się Kabaretowy Dzień Kobiet. Autorami scenariusza do tego przedsięwzięcia są członkowie Kabaretu Hrabi. W trzeciej już odsłonie udział wzięli: Kabaret Hrabi, Kabaret Jurki, Kabaret Limo, Kabaret Szarpanina, Piotr Bukartyk, a całość poprowadził Artur Andrus.
Krótko o tym, dlaczego postanowiłam wybrać się na ów kabareton: w Internecie dostępne są relacje z dwóch poprzednich odsłon Kabaretowego Dnia Kobiet - oglądając je, wiedziałam, że jeśli odbędzie się po raz trzeci, muszę to zobaczyć na własne oczy. Skład artystyczny był jednym z wielu powodów, dla których zdecydowałam się pojechać na to wydarzenie. Po pierwsze: Kabaret Hrabi - autorzy scenariusza, taki wypad był kolejną okazją do zobaczenia ich na scenie. Po drugie: Jurki i Limo - oba kabarety plasują się na drugim miejscu w moim prywatnym rankingu polskich kabaretów. Po trzecie: Artur Andrus - jako konferansjer, niezastąpiony. Jeśli chodzi o Kabaret Szarpanina - kilka skeczy wcześniej widziałam w ich wykonaniu, odpowiadali mojemu poczuciu humoru, więc stanowili miłą część składową występujących. Piotr Bukartyk - o człowieku co nieco dowiedziałam się przed występem, kilka piosenek zasłyszałam, ale zdania nie wyrobiłam sobie. Aż do występu, kiedy to przekonałam się do Artysty.
Tuż po dotarciu do Sali Kongresowej i odwieszeniu odzieży zwierzchniej do miejsca szatnią zwanego, uwagę ludzi przykuwało dziwne poruszenie na korytarzach. Okazało się, że to męska część występujących rozpoczęła czczenie nas, kobiet. Pierwszym, z którym było mi dane spotkać się na korytarzu, był Dariusz Kamys. W czerwonym bereciku i z instrumentem (muzycznym) w dłoniach wygrywał i wyśpiewywał pieśń ku czci pań. Się normalnie przez chwilę wzruszyłam :P Miłe i całkiem ładne to było. Ruszyłam dalej korytarzem i po krótkiej chwili z tłumu wyłonił się Tomek Majer z radiem w jednej dłoni i opakowaniem słodyczy w drugiej. Zatrzymałam się, aby i Jego posłuchać (a właściwie tej serenady z taśmy), pochwaliłam, uśmiechnęłam się, dostałam cukierka i ruszyłam dalej. Gdzieś po drodze śmignęły panie-artystki w osobach Joasi Kołaczkowskiej i Ewy Błachnio. Nieopodal na podwyższeniu stał Artur Andrus i recytował/czytał wiersz jakiś. Tuż przed wejściem do Sali, minął mnie z wielkim uśmiechem Wojtek Tremiszewski (mijanie się z tym Panem na korytarzu powoli staje się moją małą tradycją).
Gdy już uporałam się z numerami wejść i obeszłam korytarze, postanowiłam wejść do Sali i zająć miejsce, choć do występu było jakieś 20-15 minut. W Sali pozostała męska część występujących pełniła pewne role: panowie z Kabaretu Szarpanina na zmianę biegali ze skrzynką od piwa, która służyła im za podwyższenie przy składaniu życzeń, a Piotr Bukartyk zainteresował się dwiema paniami siedzącymi za mną i toczył z nimi rozmowę w temacie muzyki i kobiet.
Występ rozpoczął Artur Andrus pełniący honory prowadzącego całe przedsięwzięcie. Nawiązywał do historii z życia własnego lub przyjaciół swoich, recytował własną poezję i zapowiadał poszczególnych artystów. Każdy z występujących miał za zadanie stworzenia skeczu o tematyce jaka powinna być kobieta idealna. Każdy z nich przypadł mi do gustu, a szczególnie zapamiętałam tę przedstawioną przez kabarety: Hrabi i Jurki. Piotr Bukartyk wyśpiewał kilka piosenek, które bardzo przyjemnie się słuchało przy akompaniamencie gitar i "takich dużych skrzypiec (cyt. P.Bukartyk). "Kobiety jak te kwiaty" i "Niestety trzeba mieć ambicję" znane przeze mnie wcześniej wywołały uśmiech na twarzy. Postanowiłam głębiej zainteresować się twórczością wyżej wymienionego.
Występujący prezentowali też skecze ze swoich programów, wybór oceniam jako bardzo dobry. Bawiłam się cudownie! Kilkakrotnie (dokładnie dwa lub trzy razy) panowie pojawiali się wśród publiczności z megafonem i drabiną, próbując zamanifestować nasze święto, ale skutecznie zostali przepędzeni przez żeński pierwiastek: Asię Kołaczkowską, Agnieszkę Litwin-Sobańską i Ewę Błachnio, które za narzędzia miały mokre szmaty ;)
Nie zabrakło elementów improwizacji w wykonaniu Kabaretu Limo - ratownik i wieloryb na plaży :) Piękny wiersz stworzył Artur Andrus o kobietach, wykonujących różne zawody. Wśród nich znalazła się praczka, hydraulik, stolarz i księgowa - niesamowite dzieło powstało!
Prawdę mówią, że "wszystko co dobre, szybko się kończy". Kabaretowy Dzień Kobiet dobiegł końca. Było wesoło, radośnie, na poziomie, z humorem i dla nas i o nas, drogie panie! Na zakończenie świętowania Dnia Kobiet, Panowie wręczali tulipany i słodkości paniom i życzyli wszystkiego najlepszego. Taki właśnie był ten dzień-wieczór. Obiecałam go sobie rok temu i warto było dotrzymać obietnicy danej samej sobie. Dla tej zabawy, radości i ludzi na scenie.